27 kwietnia 2015

W życiu nie ma PRZYPADKÓW!!!

Kochani, Pani Marta której świadectwo zamieściliśmy we wczorajszym wpisie przysłała nam kolejnego maila ... poczytajcie

"Świadectwo napisałam dosyć szybko, w sumie pod wpływem impulsu. Weszłam na Państwa stronę i od razu przyszła myśl, że powinnam podzielić się z innymi tym, co przeżyłam ...

Jedną, dosyć ważną kwestię pominęłam. Mianowicie: do spowiedzi, po roku omijania konfesjonału, poszłam dzięki właśnie tej osobie poznanej w sylwestra. To on gorąco mnie do tego zachęcał i to był znów przełomowy moment, na drodze, którą odnalazłam i którą zaczynałam rozumieć.
No i masa małych momentów: któregoś dnia przypadkiem trafiłam na piosenkę religijną, o której zupełnie zapomniałam, że istnieje. Tego samego dnia byłam na mszy i ta właśnie pieśń była śpiewana (tyle, że tej pieśni w życiu nie słyszałam w Kościele, bo jest raczej pielgrzymkowa) - to jak moje serce zaczęło bić wiem chyba tylko ja i On.
Na tej samej mszy (akurat było to święto Maryjne), zaczęłam zastanawiać się jakie pamiętam pieśni o Maryi, od razy przyszła mi na myśl: "Maryjo, śliczna Pani". No i zgadnijcie, jaka pieśń rozbrzmiała na zakończenie :)
W Wielką Sobotę byłam z siostrą na mszy. W kościele było niesamowicie zimno (chyba o wiele zimniej niż na zewnątrz). Zaczęłam się modlić. To, jakie ciepło mnie ogarnęło, było niesamowite. Zupełnie nie czułam chłodu. 
Postanowiłam sobie, że nie będę zrywała się o 5 rano, żeby iść na procesję w Niedzielę Wielkanocną, tylko rano przygotuję z siostrą śniadanie i w południe pójdę na mszę. Jestem nocnym markiem i tej nocy położyłam się koło 1, 2 w nocy. Nie muszę dodawać, że bardzo ciężko wstać mi rano np o 8, że o 5 nie wspomnę. Jakie było moje zdziwienie, gdy obudziłam się o 5:20 (bez budzika, bo ten był ustawiony na późniejszą godzinę) i mało tego, byłam wyspana. Od razu przyszła myśl: "On chce, żebym już od rana świętowała Jego Zmartwychwstanie". Nie muszę chyba pisać jaki tłum był w kościele tego dnia. Duża część została w środku na czas procesji, a też spora ilość wchodziła do kościoła gdy zaczynało się 2 i 3 kółko procesji. Wchodziłam praktycznie na szarym końcu do kościoła. Nie lubię stać gdzieś z tyłu, więc idąc boczną nawą stanęłam blisko ołtarza. Bardzo dużo osób stało. Nagle jakaś kobieta się odsunęła w ławce obok, robiąc mi miejsce. Niedaleko stała moja mama, więc pokazałam jej, że może usiąść. Przy pierwszym czytaniu, gdy wszyscy usiedli, moja mama, zauważyła, że dosyć blisko jest wolne krzesło. Strasznie nie lubię siedzieć, gdy są takie tłumy (zawsze znajdzie się ktoś, kto o wiele bardziej potrzebuje tego miejsca), postanowiłam więc nie siadać. Byłam zdziwiona, bo gdy zaczęło się kazanie, krzesło nadal było wolne. To niesamowite. Tak jakby Jezus chciał mi powiedzieć: "Cieszę się, że jesteś, zarezerwowałem ci specjalne miejsce."
Mam świadomość, że dla wielu ludzi te historie to zwykłe przypadki. Często spotykam się z niezrozumieniem, czasem z kpiącym uśmiechem. 
Tylko dla mnie to nie przypadki. To Bóg, On jest, ma moc! :)
W ogóle to co się dzieje, a raczej to co w końcu zaczęłam zauważać w moim życiu, jest niesamowite. Brakuje słów.
Chciałabym kiedyś umieć zebrać wszystkie te niesamowite momenty, kiedy Pan daje mi znać, że jest cały czas przy mnie. Zebrać je i opowiedzieć każdej napotkanej osobie. Chciałabym też umieć mówić tak, żeby ludziom też zapaliło się światło w życiu, żeby zrozumieli i poczuli Miłość :)"
Pani Marto, ponownie dziękujemy za to,że podzieliła się Pani swoim doświadczeniem ... i całkowicie się z Panią zgadzamy w życiu nie ma przypadków, są znaki, które trzeba umieć odczytywać 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz