Chciałem dać krótkie świadectwo Bożej opieki w codziennym
życiu… Sprawa dosyć podobna do opisanego
na tym blogu świadectwa pt. "Cudowna podróż – powierz swą drogę Panu”
Kilka dni temu jadąc do pracy mój samochód zaczął pokazywać
dziwne, niepokojące sygnały.
Na szczęście do celu dotarłem bezpiecznie. Powrót do domu początkowo przebiegał normalnie tzn. nic podejrzanego się nie wyświetlało.
Na szczęście do celu dotarłem bezpiecznie. Powrót do domu początkowo przebiegał normalnie tzn. nic podejrzanego się nie wyświetlało.
Jednak po przejechaniu pewnego odcinka drogi, samochód znowu
zaczął przesyłać niepokojące sygnały i to ze zdwojoną siłą.
Dalej wszystko potoczyło się dosłownie w jednej chwili.
Migające światełka na konsoli, błyskawiczna decyzja o zjechaniu z jezdni, „akurat”
wolne miejsce (w miejscu gdzie zwykle nie wciśnie się nawet przysłowiowej szpilki)
i w chwili zjechania …. samochód się wyłączył. Dosłownie zjechałem i w tej sekundzie
samochód odmówił posłuszeństwa.
Dodam, że samochód ma automatyczną skrzynię biegów,
elektroniczny hamulec „ręczny” który sam się zaciąga w momencie wyłączenia
silnika. Jako, że rzecz działa się w dużym mieście nie chcę nawet myśleć co by
było gdyby owa awaria wydarzyła się chwilkę wcześniej lub kilka sekund później.
Zarówno w jednym jak i drugim przypadku „rozkraczyłbym” się na środku skrzyżowania,
z zaciągniętym hamulcem, bez możliwości szybkiego przepchnięcia auta co byłoby
jednoznaczne z zablokowaniem ruchu i spowodowaniem niemałego zamieszania. O
nerwach swoich i innych kierowców nie wspomnę.
Za wyratowanie z sytuacji, za podjęcie decyzji w odpowiednim
momencie i wolne miejsce parkingowe Bogu i Aniołowi Stróżowi niech będą dzięki
Olek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz