"Świadectwo napisałam dosyć szybko, w sumie pod wpływem impulsu. Weszłam na Państwa stronę i od razu przyszła myśl, że powinnam podzielić się z innymi tym, co przeżyłam ...
Jedną, dosyć ważną kwestię pominęłam. Mianowicie: do
spowiedzi, po roku omijania konfesjonału, poszłam dzięki właśnie tej
osobie poznanej w sylwestra. To on gorąco mnie do tego zachęcał i to był
znów przełomowy moment, na drodze, którą odnalazłam i którą zaczynałam
rozumieć.
No i masa małych momentów: któregoś dnia przypadkiem
trafiłam na piosenkę religijną, o której zupełnie zapomniałam, że
istnieje. Tego samego dnia byłam na mszy i ta właśnie pieśń była
śpiewana (tyle, że tej pieśni w życiu nie słyszałam w Kościele, bo jest
raczej pielgrzymkowa) - to jak moje serce zaczęło bić wiem chyba tylko
ja i On.
Na tej samej mszy (akurat było to święto Maryjne),
zaczęłam zastanawiać się jakie pamiętam pieśni o Maryi, od razy przyszła
mi na myśl: "Maryjo, śliczna Pani". No i zgadnijcie, jaka pieśń
rozbrzmiała na zakończenie :)
W Wielką Sobotę byłam z siostrą na mszy. W kościele było
niesamowicie zimno (chyba o wiele zimniej niż na zewnątrz). Zaczęłam się
modlić. To, jakie ciepło mnie ogarnęło, było niesamowite. Zupełnie nie
czułam chłodu.
Postanowiłam sobie, że nie będę zrywała się o 5 rano,
żeby iść na procesję w Niedzielę Wielkanocną, tylko rano przygotuję z
siostrą śniadanie i w południe pójdę na mszę. Jestem nocnym markiem i
tej nocy położyłam się koło 1, 2 w nocy. Nie muszę dodawać, że bardzo
ciężko wstać mi rano np o 8, że o 5 nie wspomnę. Jakie było moje
zdziwienie, gdy obudziłam się o 5:20 (bez budzika, bo ten był ustawiony
na późniejszą godzinę) i mało tego, byłam wyspana. Od razu przyszła
myśl: "On chce, żebym już od rana świętowała Jego Zmartwychwstanie". Nie
muszę chyba pisać jaki tłum był w kościele tego dnia. Duża część
została w środku na czas procesji, a też spora ilość wchodziła do
kościoła gdy zaczynało się 2 i 3 kółko procesji. Wchodziłam praktycznie
na szarym końcu do kościoła. Nie lubię stać gdzieś z tyłu, więc idąc
boczną nawą stanęłam blisko ołtarza. Bardzo dużo osób stało. Nagle jakaś
kobieta się odsunęła w ławce obok, robiąc mi miejsce. Niedaleko
stała moja mama, więc pokazałam jej, że może usiąść. Przy pierwszym
czytaniu, gdy wszyscy usiedli, moja mama, zauważyła, że dosyć blisko
jest wolne krzesło. Strasznie nie lubię siedzieć, gdy są takie tłumy
(zawsze znajdzie się ktoś, kto o wiele bardziej potrzebuje tego
miejsca), postanowiłam więc nie siadać. Byłam zdziwiona, bo gdy zaczęło
się kazanie, krzesło nadal było wolne. To niesamowite. Tak jakby Jezus
chciał mi powiedzieć: "Cieszę się, że jesteś, zarezerwowałem ci
specjalne
miejsce."
Mam świadomość, że dla wielu ludzi te historie to zwykłe
przypadki. Często spotykam się z niezrozumieniem, czasem z kpiącym
uśmiechem.
Tylko dla mnie to nie przypadki. To Bóg, On jest, ma moc! :)
W ogóle to co się dzieje, a raczej to co w końcu zaczęłam zauważać w moim życiu, jest niesamowite. Brakuje słów.
Chciałabym kiedyś umieć zebrać wszystkie te niesamowite
momenty, kiedy Pan daje mi znać, że jest cały czas przy mnie. Zebrać je i
opowiedzieć każdej napotkanej osobie. Chciałabym też umieć mówić tak,
żeby ludziom też zapaliło się światło w życiu, żeby zrozumieli i poczuli
Miłość :)"
Pani Marto, ponownie dziękujemy za to,że podzieliła się Pani swoim doświadczeniem ... i całkowicie się z Panią zgadzamy w życiu nie ma przypadków, są znaki, które trzeba umieć odczytywać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz